Nowe opłaty za ścieki. Czy musiały wzrosnąć?

Powiększ
Nowe opłaty za ścieki. Czy musiały wzrosnąć?
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej w Radomyślu Wielkim została uchwalona nowa taryfa za odprowadzanie ścieków, która będzie obowiązywała na terenie radomyskiej gminy od 1 kwietnia br. do 31 marca 2017 r.

Taryfa za zbiorowe odprowadzanie ścieków do urządzeń kanalizacyjnych zarządzanych przez Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Radomyślu Wielkim przyjęta przez radnych określa koszt 1 m sześc. ścieków na poziomie 4,90 zł netto (dotychczas było 4,57 zł netto, wzrost o 7,2 %). Niemniej większość mieszkańców nie będzie musiało uiszczać opłaty tej wysokości. Radni bowiem, podobnie jak w latach wcześniejszych, przyjęli uchwałę dotyczącą dopłaty przez gminę do ceny 1 m sześc. ścieków w wysokości 0,72 zł netto. Skorzystają z niej właściciele gospodarstw domowych, właściciele i najemcy lokali mieszkalnych w lokalach i budynkach komunalnych oraz wspólnotach mieszkaniowych, którzy tym samym zapłacą 4,18 zł netto za 1 m sześc. ścieków (było 3,85 zł netto, wzrost o 8,6 %).

Dlaczego podwyżka?

Jak zaznaczają włodarze gminy wzrost taryfy mógłby być znacznie mniejszy, gdyby nie to, że Zakład Gospodarki Komunalnej musi ponosić w ostatnim czasie dodatkowe koszty. - W ostatnich miesiącach dochodzi do bezsensowych awarii na sieci kanalizacyjnej. Bezsensownych dlatego, że można było ich uniknąć, gdyby mieszkańcy prawidłowo korzystali z kanalizacji. Awarie nie wynikają w skutek zużycia urządzeń czy z winy zastosowanych materiałów, ale następują poprzez wrzucanie różnego rodzaju odpadów do studzienek kanalizacyjnych, np. butelek, szmat, pieluch materiałów i odpadów budowlanych czy tak jak niedawno w Zgórsku głów oprawionych ryb, które wiadomo, że się nie rozpuszczą i zablokują przepompownie oraz oczyszczalnię ścieków. Wrzucane są też odpady po sprzątaniu podwórek, np. słoma, kije i generalnie rzeczy, których miejsce nie jest w studzienkach kanalizacyjnych, a w koszach na śmieci. Dziwi fakt, że ludzie tak postępują, skoro mają kosze i worki na śmieci, płacą za odbiór odpadów i każdą ich ilość firma, która wygrała przetarg ma obowiązek odebrać – wyjaśnia z-ca burmistrza Stanisław Lonczak. - Efekt tych nierozważnych działań jest taki, że trzech pracowników ZGKiM jeździ całymi dniami do likwidacji usterek. Niektóre są tak trudne do usunięcia, że prace trwają cały dzień lub nawet dłużej. Dochodzi bowiem do blokady nie tylko przepompowni, ale i całych odcinków kanalizacji. Tymczasem jeden pracownik musi pełnić dyżur non-stop w oczyszczalni ścieków i monitorować jej pracę, szczególnie w godzinach dziennych. Stąd też wynikła potrzeba zatrudnienia jeszcze jednej osoby, co spowodowało wzrost kosztów i taryfy za ścieki – dodaje.

Deszczówka nie do kanalizacji

Dodajmy, że istnieje jeszcze problem nielegalnego odprowadzania wody opadowej przez niektórych mieszkańców do sieci kanalizacyjnej. Władze gminy apelują o zaniechanie tego typu działań, bowiem i one negatywnie wpływają na funkcjonowanie kanalizacji.

 

8 marca 2016