Messerschmitt kontra latająca forteca

Powiększ
Messerschmitt kontra latająca forteca
W listopadzie mieleccy pasjonaci lotnictwa odnaleźli w lasku w Radomyślu Wielkim szczątki niemieckiego messerschmitta Bf 109 G 14/U411 z czasów drugiej wojny światowej. Dziś z dużą dozą prawdopodobieństwa mówią o okolicznościach zestrzelenia maszyny.

Poszukiwania zorganizowała sekcja historyczna Aeroklubu Mieleckiego. O niemieckim samolocie zestrzelonym w końcówce 1944 roku członków Aeroklubu poinformował Władysław Walas z synem Markiem z Radomyśla Wielkiego. Świadkiem zestrzelenia był Józef Chmiel: - Samolot został ostrzelany, zapalił się w powietrzu i spadł na pobliską łąkę, dziś porośniętą przez las. Na miejscu pojawili się żołnierze rosyjscy, którzy zabrali spore fragmenty samolotu. Część maszyny została jednak w ziemi – wspominał.

Przygotowania

Dla pasjonatów historii z Aeroklubu Mieleckiego taka informacja to rarytas. - W maju pojechaliśmy na wskazane przez pana Władysława miejsce i za zgodą właścicielki działki oraz zgodą WKZ Tarnobrzeg przeprowadziliśmy badania terenu magnetometrem. W niewielkim lasku znajdowało się zagłębienie. Tam według wskazań przyrządów, na głębokości kilku metrów, leżał duży metalowy element i wiele innych mniejszych. Potencjalnie więc mogły to być części niemieckiego samolotu, o którym opowiedział nam mieszkaniec Radomyśla. Jednak nie mogliśmy przystąpić do przekopywania terenu, bowiem we wraku mogło się znajdować ciało pilota. W takim przypadku wymagana jest zgoda m.in. Instytutu Pamięci Narodowej, o którą wystąpiliśmy – opowiada Mariusz Mazur, przewodniczący sekcji historycznej AM. Ponadto w ziemi mogło roić się od pocisków i materiałów wybuchowych, stąd nieodzowna obecność saperów. Potrzebni byli też archeolodzy. Stąd też niezbędne były różne zezwolenia. W międzyczasie poszukiwacze starali sie pozyskać kolejne informacje o zestrzelonym samolocie. Nawiązali m.in. współpracę z niemiecką fundacją „Pamięć” i przejrzeli wiele dokumentów.

To był messerschmitt

Wreszcie po uzyskaniu wszelkich pozwoleń i z pomocą burmistrza Józefa Rybińskiego, który zorganizował koparkę, 12 listopada kilkudziesięcioosobowa grupa poszukiwaczy weszła w teren. Po trzech godzinach dokopano się do elementów kokpitu myśliwca i jego podwozia. Następnie odnaleziono śmigło, elementy fotela pilota, poszycia maszyny, amunicję, by w końcu wydobyć z ziemi silnik, który jak się okazało należał do messerschmitta BF-109, a nie jak wcześniej przypuszczano do myśliwca focke-wulf 190. Wszystkie znalezione elementy trafiły do siedziby Aeroklubu Mieleckiego. Tam zostały oczyszczone. Być może znalezisko wzbogaci kolekcję przyszłego Muzeum Historii Mieleckiego Lotnictwa.

Niesamowita historia

Poszukiwacze nie odnaleźli ludzkich szczątków. Niemniej dzięki archiwalnym poszukiwaniom ustalili z dużą dozą prawdopodobieństwa dane niemieckiego pilota - Po wstępnych poszukiwaniach archiwalnych ustaliliśmy, że samolot pilotowany był przez urodzonego w 1923 r. Bernharda Meyera z jednostki JG 52 – przekazał nam przed kilkoma dniami Mariusz Mazur. To nie wszystko. - Z badań nad archiwami wyłania się nam niesamowita historia. Messerschmitt został zestrzelony 26 grudnia 1944 r. przez amerykańską załogę samolotu bombowego B17 – latającej fortecy. Skąd Amerykanie nad powiatem mieleckim? Wszystko wskazuje, że byli to piloci 15. Armii Powietrznej USA, którzy podejmowali strategiczne naloty na przemysł zbrojeniowy III Rzeszy. Właśnie z takim zadaniem wystartowała 26 grudnia 1944 r. załoga bombowca B – 17G, której celem było zbombardowanie zakładów benzyny syntetycznej na terenie dzisiejszego Kędzierzyna-Koźla. Niestety, nad celem samolot został uszkodzony ogniem niemieckiej artylerii przeciwlotniczej. Pilot skierował się na wschód chcąc dolecieć nad tereny zajęte przez Armię Czerwoną. W okolicach Radomyśla Wlk. zestrzelił niemieckiego myśliwca, którego szczątki odnaleźliśmy. Gdy dowódca załogi, mjr pil. Donald W. Ewing zobaczył lotnisko w Mielcu próbował najprawdopodobniej na nim wylądować. Niestety próba ta nie powiodła się i samolot runął na pola w Rzędzianowicach. Na szczęście 10-osobowa załoga uratowała się skacząc na spadochronach – dodaje Mariusz Mazur, który dziękuje wszystkim zaangażowanym w eksplorację w Radomyślu Wielkim.

Akcją kierował: Mariusz Mazur.

Archeolog prowadzący: Paulina Gorazd-Dziuban.

Archeolog wspomagający: Paweł Kocańba.

Saperzy: Grzegorz Jączek, Miosław Mazur.

Obsługa Aparatury Poszukiwawczej (bezinwazyjna magnometry): Andrzej Lechowicz magnetomert protonowy) Andrzej Helowicz (magnetometr różnicowy).

Przeszukiwanie akt oraz zasobów internetowych archiwów muzealnych polskich, niemieckich, amerykańskich i rosyjskich: Piotr Mleczko, Andrzej Drews, Sławomir Drews.

Zabezpieczenie (pierwsza grupa) Piotr Burdzel, (druga grupa) Dawid Stępień, Całkowite zabezpieczenie terenu OSP Radomyśl Wielki.

Podziękowania

Zarząd Aeroklubu Mieleckiego oraz Sekcja Historyczna składa serdeczne podziękowania burmistrzowi Józefowi Rybińskiemu oraz OSP Radomyśl Wielki za wsparcie akcji poszukiwawczej; księdzu proboszczowi z parafii Radomyśl za udostępnienie akt kościelnych oraz Markowi Walasowi, Władysławowi Walasowi, Józefowi Chmiel, Zofii Chrabąszcz oraz wszystkim naocznym świadkom i osobom, które pomagały w eksploracji.

28 grudnia 2016